O wiele lepsza, jest dokładnie taka jaką wyobrażałam sobie czytając książkę. Aż czułam się dziwnie niesamowicie.
Popieram. Film Kubricka bije tego gniota na łeb. Nie mogę zrozumieć osób, którzy uważają nowszą wersję za lepszą.
Film Kubricka to przede wszystkim stare, ugładzone kino oparte na słowie. Teraz mamy wreszcie obraz, a o to chyba właśnie w kinie chodzi...
Nigdy nie zrozumiem osób, które wolą sztuczne aktorstwo. To tak, jakby wolały kłamstwo od prawdy. Wyidealizowany akademizm od Lautreca. Harlequiny-powieścidła od Marqueza i Zoli. Czy to naprawdę tak trudno dostrzec, który stary film już się zestarzał, a który jest nadal aktualny? Tutaj tylko wersja 97.
Jeżeli według ciebie James Mason oraz genialny zdaniem wielu (w tym mnie) Peter Sellers zagrali u Kubricka sztucznie to się powinnaś leczyć.
A Ty nie dość, że z głupoty, to jeszcze z hamstwa i słomy w butach, znalazł się krytyk filmowy od siedmiu boleści. Jak ktoś nie łapie przeskoków w fabule współczesnego kina, to wybiera stare, gdzie mu się wszystko tłumaczy łopatologicznie, tyle w temacie.
Ty natomiast powinnaś się leczyć także ze snobizmu, ale skończmy ten temat lepiej.
Popieram.
Wersja z 62' nie ma tego oniryzmu i delikatności, czyli cech, które charakteryzowały prozę Nabokova.
Bo widzisz, teraz wszyscy się "znają na kinie", bo uważają, że każdy to potrafi. Ja natomiast, filmoznawca z wykształcenia, jestem wyśmiewana że się wymądrzam. Nie ma siły na to myślenie, że to takie proste znać kino. A pięć lat studiów na naszym kierunku to leżenie do góry brzuchem przed ekranem. Tak, z pewnością.