Dune jest bardzo specyficzna. Nie jest to historia SF w takim rozumieniu, w jakim większość odbiorców sobie wyobraża. Nie ma tu widowiskowych akcji czy kosmicznych bitew (jak w Star Wars). Zamiast tego mamy intrygi, knowania, spiski, walkę o władzę. Futurystyka i technika są tu jedynie tłem, wcale nie niezbędnym - bez większej szkody dla historii można by to wszystko przenieść do przeszłości. Tak naprawdę, spora część techniki ukazanej w Dune może śmieszyć - wszak książka została wydana w latach 60. Twórcy mają trudne zadanie do wykonania. Z 1 str. nawet czterogodzinny film byłby za krótki, by oddać to, co książka (a, znając życie, jeżeli potrwa dłużej niż 150min. będzie pełno narzekania, że za długi i kto tyle w kinie wysiedzi). Znający książkę będą niezadowoleni ze wszystkiego co się w filmie nie zmieściło i dla nich będzie to kicha (podobnie było z ekranizacją Kuli), z kolei nie znający książki się w tym wszystkim pogubią (i tym samym nowa wersja podzieli los starej). Z 2 str. obawiam się, że obrana zostanie raczej strategia luźnej adaptacji (gdzieś w newsach mignął mi magiczny "znaczek" 3D) i będzie to pełna fajerwerków kaszana.
Ja tak czy inaczej obejrzę, ale już dziś nie obiecuję sobie po nowej Dune za wiele.
Diuny nie da się zmieścić w jednym filmie (chociażby trwał 3 godziny), dlatego nie liczyłbym na wierną adaptację, a właśnie na odwzorowanie chociaż nutki niezwykłego wszechświata. Nie mówiłbym też, że "technika Diuny może śmieszyć" wszak to trochę inna fantastyka-naukowa. To bardziej opowieść o fanatyzmie, religii, polityce z dodatkiem futurystycznych wynalazków - podróże między-kosmiczne, statki gildii, rusznice laserowe, tarcze Holtzmana czy takie mikro elementy jak grot gończak czy zwykły, prosty dudnik - to są dla mnie znacznie bardziej wiarygodne gadżety książek science-fiction niż dwustu tonowe cyborgi z laserami w oczach.
Hahaha. Prawda :D Choć w tym wypadku bardzo się cieszę, że się pomyliłem, choć nie w 100%
JPRDL to było 14 lat temu :o
Pozdrawiam :)
Beda ladne zdjecia, krajobraz, efekty, a cala reszta pewnie gorsza niz np. w mini-serialu Diuna z 2000.
Też uważam, że miniserial jako ekranizacja jest jak na razie najlepszy i najwierniejszy oryginałowi. Niektórym może wydawać się przydługi, ale sama powieść Herberta nie zawsze ma wartką akcję, dużo w niej opisów krajobrazów, zwyczajów, polityki, ekologii i rozważań religijnych - to wszystko służy zbudowaniu świata, który nie istnieje a jednak wydaje się prawdziwy. Więc pewnie tym, którym film się dłuży to i sama powieść musiałaby wydawać się rozwlekła ( no może poza 1 tomem,który jest najbardziej "akcyjny").
Miniserial nie ma efektów na skalę Star Wars, ale -co mi się podoba - trzyma się opisów pierwowzoru i jest dobrze zagrany.
Tej wersji jestem ciekawa ze względu na reżysera, za to nie bardzo podoba mi się obsada ról Paula, Chani i LIeta, no ale zobaczymy.
I myślę, że duszy książki nie da się przenieść do filmu, nie ma szans - to są światy rządzące się innymi prawami. Kto twierdzi inaczej - jest heretykiem;)
Niby gdzie? Przez cały seans było tylko widać jej wyraz twarzy w stylu "I don't give a fu.ck", jakby przychodziła na plan lecząc kaca.
Czyli twierdzisz, że była w filmie choć jedna scena, w której nie wyglądała jakby miała na wszystko wywalone?
Jeśli miała grać studentkę przychodzącą na uczelnię codziennie na wpół trzeźwa, to faktycznie, popisowa gra aktorska.
Nie da się oddać klimatu, jaki jest w książce? Da się i nie da się ;) Każdy z nas dysponuje najlepszym procesorem graficznym i za jego pomocą obrazuje słowa i uczucia. Ten procesor to Wyobraźnia i dlatego zawsze nieco film będzie się różnił od książki- subiektywny odbiór.
p.s. ale obsada mierna- to bezsprzeczny fakt. Nawet Momoa choć go lubię nie pasuje kompletnie do roli w Diunie.
Bzdura, film zapowiada się bardzo dobrze. W dodatku mają być dwie części. Więc przestańcie pisać, że będzie tylko jedna i cała historia się nie zmieści.
Czym film zapowiada się bardzo dobrze? Bo jak dotąd to nie widziałem niczego godnego uwagi.