Nie znoszę romansideł i przewidywalnych filmów. Oprócz rzezi, którą się rozkoszuję w większości
produkcji jakie oglądam, lubię też melodramaty, dramaty psychologiczne i obyczajowe. Słowem;
lubię filmy, które mnie rozczarowują. Od początku oglądanego filmu czekam do końca na
banalne zakończenie, a tu proszę - niespodzianka! W wypadku "Bliżej" nie tylko w samym
zakończeniu, ale też w rozwijającej się akcji - byłam wręcz wściekła na Dana, że nie jest z "Alice"
(tak, jak przynajmniej powinien). Psuły mi nastrój wulgaryzmy w wypowiedziach Larrego na temat
seksu, ale dzięki temu film pokazał ludzkie zezwierzęcenie, że seks jest tylko aktem i nie ma
właściwie nic wspólnego z uczuciami. W którymś komentarzu przeczytałam, że fabułę zrozumieją
tylko osoby po przejściach w związkach. Nie zgadzam się, bo moje doświadczenia na tym polu
są zerowe; może ze względu na chłód i to moje podobieństwo do "Alice", które zauważam.
Dlatego uważam, że ten film jest naprawdę rewelacyjny.